środa, 17 listopada 2010

TONĄCY BRZYTWY SIĘ CHWYTA

Im ktoś się bardziej zaplącze w swoje własne kłamstwa i matactwa, tym bardziej się boi, żeby prawda nie wyszła na jaw. Tym bardziej się boi kompromitacji, na im wyższym stołku siedzi, albowiem im wyżej się siedzi, tym łatwiej spaść na d... i ten upadek jest nie tylko niezmiernie dotkliwy, ale ośmiesza i przekreśla karierę.

Jest w Polsce człowiek, który najlepiej wie, kto spowodował katastrofę w Smoleńsku. Inni się jedynie domyślają, spekulują i konspirują. Jednakże z tych ostatnich wielu wie prawie na pewno, ponieważ mają dostęp do wszystkich dokumentów rozwlekłego śledztwa prowadzonego na wielu płaszczyznach i przez wiele instancji. Ci ludzie wolą milczeć, bo ten jeden kręci, próbując za wszelką cenę ukryć prawdę, a ponieważ jego pozycja jest wysoka i stoją za nim potężne, mroczne siły, każdy woli udawać, że nie wie, gwoli bezpieczeństwa swojej własnej pozycji i portfela.

Tym sposobem sprawa coraz bardziej tonie w bagnie fałszu i zakłamania, i staje się coraz bardziej śmierdząca. Ile pomyj wylano na siebie nawzajem! Ile wyartykułowano krzywdzących pomówień! Ile powstało teorii spiskowych oraz podejrzeń o zamach! Przy okazji podzielono polski naród jak nigdy jeszcze dotąd w historii. Zwrócono przeciw sobie członków najbliższej rodziny, skłócono kolegów w pracy, przyjaźń przestała istnieć, nie mówiąc już o miłości bliźniego, której w polskim narodzie ze świecą by szukać.

Jest w Polsce grupa ludzi, którzy o niczym innym nie marzą jak o napaści na Rosję. Za moich młodych lat takich ludzi nazywało się rewizjonistami i odwetowcami. Oczywiście to nie byli „nasi”, lecz „oni” – te zgrzybiałe dziadki w monachijskich piwiarniach śpiewający drżącymi głosami nazistowskie marsze bojowe i wspominający z łezką w oku dobre czasy Drang nach Osten. Dzisiejsi polscy odwetowcy dyszą nienawiścią do Rosji i wprowadzonego przez nią ustroju – do tej PRLowskiej ojczyzny, w której się urodzili, wykształcili i wychowali.

Tonący brzytwy się chwyta. Ten ktoś, o kim było na początku niniejszego tekstu, w swej zajadłości z jednej strony, a strachu o własną skórę z drugiej, rozpoczął następny akt dramatu. Poskarżyć się sojusznikowi, czyli Wielkiemu Bratu Zza Oceanu, zupełnie jakby ten sojusznik faktycznie był nam „bratem” i miał ochotę nadstawiać karku za Polaków, albo prać ich brudy. Jednakże taka naiwność myślenia nie jest tu najgorsza – gorsze o wiele, że dwoje eksministrów (czy może raczej ekstremistów) zostało wysłane za ocean, aby obcemu rządowi poskarżyć się na swój własny rząd wybrany w demokratycznych wyborach przez naród. Zapytany o zdanie jeden z moich znajomych publicystów określił to jako zdradę stanu, porównując ich do dawnych możnowładców, którzy niejednokrotnie w historii naszego kraju uciekali się do pomocy (często zbrojnej) innego, na ogół wrażego kraju. Niektórzy Piastowie wołali na pomoc Czechów i Niemców przeciwko braciom Piastom. Polscy magnaci ściągnęli szwedzki Potop. Ich potomkowie pomogli trzem cesarstwom w rozbiorach Polski i wymazaniu jej z mapy świata. Nie tak dawno grupa następnych „prawdziwych Polaków” klęczała przed Stalinem, błagając go o pomoc i ustrojową opiekę.

Jednakże w opisanych przypadkach za każdym razem były o wiele poważniejsze powody i o wiele grubsze interesy. Tym razem jest to dalsze mydlenie oczu narodowi i światu, aby tylko nie przyznać się do pospolitego oszustwa kogoś, kto bez reszty owładnięty został obsesyjną żądzą władzy.

10 kwietnia wieczorem oglądałem dziennik australijskiej telewizji rządowej ABC. O katastrofie w Smoleńsku była króciutka wzmianka, ale drwiący uśmieszek prezentera dopowiedział resztę. Na drugi dzień ukazał się New York Times, gdzie pomiędzy wierszami krótkiej notki wiele można było wyczytać. Świat wiedział od razu jak to się odbyło, ale dziennikarzom nie wolno było mówić za wiele. Świat nie chce się mieszać w polskie brudy i cierpliwie czeka, aż Polacy upiorą je w swoim własnym domu. Na razie jednak na to się nie zanosi. Brudzimy się jeszcze bardziej i bardziej, bo nie ma niczego tak obrzydliwie brudnego jak okłamywanie własnego narodu przez tych, którzy uważają się wprost za „pomazańców bożych”.

Ale prawda choć nierychliwa, zawsze wychodzi na wierzch. I wtedy skandal, wstyd, kompromitacja i śmieszność będą kolosalne. Polecą „koronowane” głowy, poprzewracają się wysokie stołki i będziemy wybierać następną „elitę”. Czy lepszą, uczciwszą i bardziej prawdomówną? Zobaczymy. Niechaj sobie każdy taką piosnkę kupi, że Polak i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

3 komentarze:

  1. Z Onet.pl:

    Kto Ty jesteś?
    Jam Kaczorek.
    Skąd przybywasz?
    Prosto z Tworek.
    Jaki znak twój?
    Jad spieniony.
    Czego nie masz?
    Konta, żony....
    O czym marzysz?
    O korycie.
    No, a Polska?
    Chyba kpicie.
    A co z Lechem?
    Będzie świętym.
    Pomnik?
    Stawiam fundamenty.
    Coś o Tusku?
    Nienawidzę!
    A co z PO?
    Nią się brzydzę.
    Zmowy, spiski?
    Widzę wszędzie.
    Rydzyk?
    On papieżem będzie.
    Naród cały?
    Wprost mnie kocha.
    Dziękujemy.
    Czas na procha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy pierwszy raz usłyszałam słowo "zamach" wiedziałam, że... Zamach Rosji byłby największą i bezcelową głupotą. (Zamach rządu? - Tusk, Komorowski itp.?) - Tuż przy końcu kadencji Kaczyńskiego, który nie miał szans na kolejną kadencję? - Tylko jedna osoba miałaby motyw. Ta osoba, dla której wraz z końcem kadencji Lecha, kończyła się szansa na rządzenie. Tracił swój cel: Rządzenie do 90-tego roku życia. Aż się boję tak myśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I bardzo dobrze im tak, że się rozbili. Ludzie tego pokroju, filisterska banda nadaje się tylko na palenisko. Takich jak oni jest miliardy, niechaj giną, cierpią i wiją się z bólu. Na to zasługują mając wręcz nieustanne pragnienia niskiego autoramentu, nadziei na miarę niedoszłych kurtyzan i rządzę władzy na podobieństwo niektórych zwierząt stadnych. Ścierwo to jest tylko prokreacyjnym napędem, bezświadomym, automatycznym ruchem jak owady, zwierzyna bydlęca. Od nich z rzadka rodzą się ludzie godni życia, którzy mają wyższe cele niźli wspomniane wyżej i nie wspomniane łajdactwa i łotrostwa, plują na ten świat waz z jego wszystkimi aspektami. Wytyczają im drogę ku światłości, lecz oni nie zamierzają nigdzie zbaczać, wolą się tarzać w syfie, ale nie ma powodów do obaw, utoną w tym tak czy siak. Śmiech mnie bierze jak widzę co te filisterki wyczyniają kiedy ktoś z nich zdechnie. Życie profana jest gorsze nawet od śmierci, bo musi on zbierać żniwo własnej głupoty, znosić niepowodzenia, urojone straty, cierpieć waląc się ze łzami na glebę. Tylko tak dalej błazny, odwalajcie swoje ceremoniały, antrepryzę błazeńską od tego jesteście.
    Pan Piotr Listkiewicz jest daleko nad wami, chociaż chce dla ludzi bardziej myślących delikatnie podsunąć wstrętności profanów, więcej prawdy subtelnie dawkowanej to ja walę was po oczach od razu bez wzdragania się.

    Niechaj żyje Piotr, człowiek, dusza prawdziwie wolna! Inni zaś niech się męczą po stokroć aż zrozumieją o czym mowa. I zrobią coś ku zmianie.

    OdpowiedzUsuń